Mieszkam obok. Od dziecka. Sąsiaduję z obozem i tzw. ‘willą Hoessa’ od kilkudziesięciu lat. Nasiąknąłem tym miejscem. W ‘moich czasach’ wejście do obozu było z tzw. ulicy i o każdej porze. Spędziłem tam mnóstwo czasu. Z biegiem lat, z racji sąsiedztwa i zainteresowań zagłębiłem się w historię tego miejsca. Nie. Nie jestem oficjalnym przewodnikiem, ale z całą pewnością dysponuję ogromną wiedzą na temat tego, co tu się działo i obseruję jak historia jest modyfikowana w ramach potrzeb aktualnego odbiorcy. Przerażające jak to, co TAM się faktycznie działo. Film vs książka, na kanwie której powstał, to dwa różne światy. Dwa oskary? K’wa, za co? Kilka metaforycznych ujęć, przeciągnięte sceny dające czas do zadumy i zrozumienia obrazu laikowi? Po co? „Chłopiec w pasiastej piżamie” przeszedł bez echa, a tyle miał wspólnego z historią, co „Strefa Interesów”. Polecam lekturę, film niekoniecznie, a polityczna poprawność, mam nadzieję, odejdzie kiedyś do lamusa… Kiedyś będzie normalnie.