...obok prawdziwej ludzkiej tragedii. Jest sobie rodzinka Hossów która żyje sobie wygodnie i spokojnie, ojciec rodziny zajmuje się niczym biznesmen sprawami obozu którego jest szefem, a który działa obok, podejmuje decyzje o tym jak odpowiednio zwiększyć wydajność żeby mordować więcej ludzi, a żeby infrastruktura odpowiednio się sprawowała. Przy nim jest żona razem z dziećmi, zajmuje się ona rodziną i tworzeniem pięknego ogrodu w około domu w którym mieszkają, przepiękne rośliny kontrastują z widokiem który widzimy za nimi, widokiem obozu który skłania do myśli jak oni tu sobie tak sielsko żyją, a obok dzieje się prawdziwa tragedia. Co jakiś czas do tego widoku sielanki dołożone są odgłosy z oddali, odgłosy obozu, odgłosy dramatu ludzkiego. Film pokazuje jak biurokratyczna i bezduszna była niemiecka nazistowska maszyna śmierci, jak ci ludzie potrafili bez skrupułów podchodzić do tego, a jednocześnie potrafili być dobrymi osobami, dbać o rodzinę, o dom, ogród, o rośliny, żeby np. żołnierze nie niszczyli krzewów bzu. Ogólnie nie jest to jakaś ciekawa pozycja, raczej film zmuszający do przemyśleń, zresztą pozostałe filmy twórcy tej produkcji również tak były robione, szczególnie ten sprzed dekady, czyli "Under the skin", gdzie po seansie musiałem wejść na dyskusję o nim żeby poczytać o czym tak dokładniej opowiadał. Tak właśnie jest też tutaj, bo film z pozoru jest naprawdę prosty i nie dzieje się w nim wiele, ale jednak daje do myślenia i wyciągania o jego treści własnych wniosków. Jeśli ktoś nie lubi takiego kina to nie polecam bo się wynudzi. Ode mnie 6/10, jednak jako całość nie przekonał mnie, szczególnie mnie kłuły w oczy niektóre rośliny które nie występowały w tamtym czasie, to wygląda jakby ekipa za nie odpowiedzialna poszła sobie do marketu z roślinami i kupiła to co bardziej efektowe bez sprawdzenia co nie będzie pasować do tamtych czasów.