Temat ważny, ale film niestety przegadany i nudny. Główne wydarzenie, czyli wielki marsz do którego zorganizowania dążył główny bohater, potraktowane po łebkach. Pokazano je dosłownie przez chwilę, już ważniejsza w filmie jest homoseksualność tytułowego Rustina (co nie dziwi, w końcu to Netflix). Sama jego rola zagrana dobrze, ale to nie wystarcza. Do tego dochodzą marne efekty specjalne gdzie sceny w mieście są kręcone w studiu, a do nich jest marnie wklejone tło i to bardzo razi. Ogólna ocena 4/10, film słaby, nie polecam.