Po co ludzie chodzą do kina? Najprawdopodobniej po to, by przez około półtorej godziny mieć "wolną głowę", zapomnieć o problemach i poprawić sobie humor. W zależności od nastroju wybieramy film,
Po co ludzie chodzą do kina? Najprawdopodobniej po to, by przez około półtorej godziny mieć "wolną głowę", zapomnieć o problemach i poprawić sobie humor. W zależności od nastroju wybieramy film, który może nas przestraszyć, rozbawić, nauczyć czegoś, wzruszyć, zaskoczyć, trzymać w niepewności, zwodzić, zmusić do refleksji itd. Jaki jest zatem przepis na idealny film?
György Pálfi w swoich poprzednich filmach pokazał już, że ma nietypowe podejście do sztuki reżyserskiej. Zarówno "Czkawka", jak i "Taxidermia" należą do najbardziej kontrowersyjnych filmów ostatnich lat. Szczególnie ten drugi. Wywołał on na festiwalu w Cannes w 2006 roku wielką sensację. Zaszokował publiczność swoją obscenicznością, obrzydliwością i trudną w odbiorze fabułą. Jednak tych środków Pálfi użył tylko po to, aby w intrygujący i nowatorski sposób przedstawić bardzo ciekawą historię trzypokoleniowej rodziny. Jest to reżyser, który nie boi się eksperymentować i szukać nowych, nieodkrytych szlaków w światowej kinematografii.
Tym razem György Pálfi postanowił przenieść swoje filmowe eksperymenty na zupełnie inne tory. Z technicznego punktu widzenia zmontowanie z tak wielu filmów jednego niezależnego nie jest trudnym zadaniem. Dokonanie tego jednak tak, aby stworzyć z tego ciekawą i interesująca opowieść, która nie będzie tylko eksperymentem, ale obroni się również jako oddzielny film, to już zadanie wymagające prawdziwego geniuszu.
Próba ta z góry była skazana na niepowodzenie. Wydawać się mogło, iż widz nie będzie w stanie skupić się i znaleźć jednego wspólnego wątku w tak wielu przeplatających się co paręnaście sekund scenach. Tym bardziej, że kolejne ujęcia różniły się między sobą ostrością obrazu, gatunkiem filmowym, datą produkcji, językiem mówionym.
Jednak wszystkie moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne. Okazało się, że bez znaczenia, czy film pochodzi z lat 30. czy z lat 90., miłość zawsze jest miłością, a zazdrość zazdrością. Fakt ten powoduje, iż wszystkie filmy są ponadczasowe i ponad wszelkimi podziałami. Gdy chodzi o uczucia człowiek od początku istnienia i w każdym miejscu na świecie potrzebuje tego samego: miłości, akceptacji, zrozumienia.
Ta opowieść jest półtoragodzinną historią kina w pigułce, a co za tym idzie również historią życia ludzkiego. Dodatkowym aspektem sprawiającym, iż ten film ogląda się cudownie, są fantastycznie dobrane ujęcia i smaczki (zagadki filmowe), które prawdziwi kinomani na pewno dostrzegą. Mi osobiście doborem filmów György Pálfi bardzo zaimponował. Są fragmenty filmów komercyjnych takich jak: "Titanic", "Avatar", "Gwiezdne Wojny", "Gorączka Sobotniej Nocy". Z drugiej strony mamy również ujęcia z kina bardziej niezależnego, które jest mniej znane szerszej publiczności: "Poza prawem", "Mulholland Drive", "Opowieści kanterberyjskie". Pálfi wykorzystał też parę scen z polskiej kinematografii. Między innymi fragment filmu "Popiół i diament", a konkretnie ujęcie twarzy Zbigniewa Cybulskiego.
Podczas oglądania seansu można bawić się wraz z reżyserem w rozpoznawanie ikon światowego kina i odgadywanie tytułów filmów. Sprawia to, że w chwili opuszczania sali projekcyjnej ma się ogromną ochotę obejrzeć ten film jeszcze raz.. i jeszcze raz. Bo to nie tylko ciekawa historia, lecz również wciągająca gra reżysera z odbiorcą.