Upał. Duchota nie do wytrzymania. Nie pomaga licha klimatyzacja ani lodowate prysznice co piętnaście minut. Mózg zaczyna pracować na coraz niższych obrotach, ale jedna rzecz znajduje w tym
Upał. Duchota nie do wytrzymania. Nie pomaga licha klimatyzacja ani lodowate prysznice co piętnaście minut. Mózg zaczyna pracować na coraz niższych obrotach, ale jedna rzecz znajduje w tym klimacie bardzo podatny grunt: żądza. Chuć, która przyćmiewa zdrowy rozsądek i prowadzi do zbrodni. A w takich niesprzyjających okolicznościach bardzo łatwo popełnić błąd...
Debiutancki obraz Lawrence'a Kasdana to hołd oddany klasycznym filmom noir, w których seks i przemoc zawsze szły w parze, a wyrachowane femme fatale za pomocą jednego spojrzenia spod długich rzęs potrafiły zawrócić biedakowi w głowie, udowadniając, że nie ma rzeczy, do których nie byłby zdolny słaby człowiek pod wpływem odpowiedniego impulsu. Kasdan, który maczał palce m.in. w "Imperium kontratakuje" i "Poszukiwaczach zaginionej arki", swym pierwszym obrazem udowadnia, że tandem Lucas-Spielberg nie bez powodu powierzył mu swe zaufanie. Inteligentnie operuje klimatem wywiedzionym z klasyków gatunku, z takimi tytułami jak "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy" czy "Podwójne ubezpieczenie" na czele. Z mekki "parnych moralitetów", Los Angeles, przeniósł akcję na Florydę, jednak różnice są praktycznie nieodczuwalne – jak się okazuje, tutaj również Chandler mógłby poczuć się jak w domu.
Nie zawiedli także aktorzy: wcielający się w pierwszoplanowe role William Hurt i Kathleen Turner tworzą na ekranie iskrzący duet, pomiędzy którym wytwarza się całe niezbędne napięcie erotyczne. Licząca sobie 26 lat w momencie powstania filmu Turner stała się dzięki swemu występowi symbolem seksu, tak jak miało to miejsce choćby w przypadku Sharon Stone, całą dekadę później, przy okazji "Nagiego instynktu". Wartym odnotowania jest także fakt, że znaczący epizod "zaliczył" tutaj młody Mickey Rourke, który już niebawem obwołany zostanie jednym z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia.
Precyzyjny scenariusz i stylowa realizacja zdały egzamin, umieszczając "Żar ciała" na 33 miejscu najbardziej kasowych produkcji roku, co przy skromnym budżecie 9 milionów dolarów było nad wyraz satysfakcjonującym wynikiem. W oczach wielu krytyków obraz Kasdana był najbardziej udaną próbą wskrzeszenia ducha "czarnego filmu" od czasów "Chinatown", z czym i ja osobiście muszę się zgodzić. "Żar" nie osiąga wprawdzie tego stopnia wyrafinowania, co dzieło Polańskiego, ale podobnie jak tamten tytuł, bezbłędnie oddaje to, co w nurcie najistotniejsze, a mianowicie: sensacyjny charakter wglądu w najniższe ludzkie instynkty, za którym kryje się całkiem realny przyczynek do refleksji nad naturą człowieka. Stworzenia tak dalece niedoskonałego, że w oczach bogów wraz ze wzgardą paradować musi fascynacja.