Mało brakowało, a w
"Strażnikach Galaktyki" - które i tak czerpią mocno z
"Gwiezdnych wojen" - pojawiłby się sam Darth Vader. O co chodzi? Anegdotę o tym, co lord Sith robił w towarzystwie Petera Quilla, opowiedział
Kevin Feige, prezes Marvel Studios.
Od zawsze planowaliśmy ujawnić w którymś momencie, że Peter Quill jest człowiekiem, że pochodzi z Ziemi, zdradził producent.
Przez długi czas myślałem, że najlepiej będzie, jeśli w filmie znajdzie się taka scena: Quill jest w statku kosmicznym i rozmawia z jakimiś obcymi, przypadkowo strąca na podłogę swoją torbę, jeden z obcych schyla się i podnosi figurkę Dartha Vadera i pyta "Co to jest"? Jak się okazuje, pomysł nie wynikał z próby wzbogacenia filmu o korporacyjną kryptoreklamę, gdyż
Feige wpadł na pomysł, jeszcze zanim studio Disneya kupiło Lucasfilm i zabrało się za kręcenie nowych
"Gwiezdnych wojen".
W skrócie sprawa potoczyła się następująco, wyjaśnił Feige.
James Gunn stwierdził, że wpadł na ciekawszy pomysł: a co gdyby Quill miał walkmana i słuchał muzyki? Uznaliśmy, że to milion razy lepsze. Nawiązanie do "Gwiezdnych wojen" byłoby tylko nerdowskim puszczeniem oka, jednym momentem, a koncept muzyki zredefiniował cały film.