We Wrocławiu ruszyła właśnie 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty. Michał Walkiewicz jest na miejscu i będzie dla Was recenzował najciekawsze filmy festiwalu. Zaczynamy od jego opinii o francuskim horrorze "Mięso" w reżyserii Julii Ducournau oraz przypomnienia canneńskiej recenzji filmu otwarcia Horyzontów – "Podwójnego kochanka" w reżyserii Francois Ozona. Więcej relacji oraz materiały wideo z festiwalu znajdziecie w sekcji specjalnej NOWE HORYZONTY.
***
Zjedz chociaż mięso... (recenzja filmu
"Mięso", reż.
Julia Ducournau)
Kanibalizm niejedno ma imię – zwłaszcza w kinie, gdzie nienasycone amerykańskie
wendigo, dzikusy z egzotycznych plemion oraz zmutowani entuzjaści chowu wsobnego rywalizują o to, kto zje więcej. Francuska reżyserka
Julia Ducournau idzie jeszcze dalej. Akcja jej kinowego debiutu rozgrywa się na wydziale medycyny weterynaryjnej, pomiędzy jedną wielką imprezą przypominającą obrazy Boscha a ciachaniem inwentarza na zajęciach praktycznych. Powiedz mi, gdzie jesz, a powiem ci, kim jesteś.
Pal licho obskurną kantynę, pojemniki wyładowane otłuszczoną wołowiną i flaki wylewające się z rozprutych zwierząt. Spełnionym koszmarem weganki Justine (
Garance Marillier) okazują się dopiero rytuały inicjacyjne, którym poddawani są nieopierzeni pierwszoroczniacy – oblewanie ciepłą zwierzęcą krwią albo przekąska w postaci surowej króliczej wątróbki. Właśnie od takiego chrztu zaczynają się problemy dziewczyny, która z czasem uznaje prymat węglowodanów i zaczyna tęsknym wzrokiem wodzić za mięskiem – najpierw za drobiowym, a później za ludzkim.
Wraz z pojawieniem się na scenie zbuntowanej siostry głównej bohaterki, Alexii (
Ella Rumpf), lekko zużyta metafora jedzenia jako aktu seksualnego wjeżdża na ekran z subtelnością kosiarki spalinowej. W Justine budzi się mały żarłok, toteż zmienia się jej ciało, zmysły się wyostrzają, a zdobywanie harcerskich sprawności w akademiku zamienia się w odhaczanie kolejnych erotycznych rytuałów. Łatwo byłoby zafiksować się w tym momencie na feministycznym manifeście, pokazywać bunt dziewczyny jako wyjście z opresji patriarchatu. Ale ponieważ
Ducournau ma głowę na karku, swojej historii nadaje uniwersalny wymiar:
"Mięso" mówi tyle samo o kobiecej seksualności, co o poszukiwaniu prawa do jej manifestowania, zderzeniu każdego rodzaju seksualnej ekspresji z restrykcyjnymi społecznymi normami (przyznam jednak, że spętany i galopujący po bieżni koń jako metafora tego stanu to nawet dla mnie za dużo).
Całą recenzję można przeczytać TUTAJ.
***
Podwójny blef (rec.
"Podwójnego kochanka", reż.
François OzonFrancois Ozon) Wnętrza wytworne, ale kiczowate. Dusze piękne, ale mroczne. Problemy złożone, lecz z innego świata. No i sam film: arcydzieło, tyle że kampu. Oto
"Podwójny kochanek" w pigułce, jeden z najlepszych złych filmów w dorobku
Francois Ozona.
Już prolog sugeruje, że Francuz nie zamierza brać jeńców. Najpierw widzimy scenę strzyżenia bohaterki, symbolicznego pożegnania z jej młodzieńczym, pełnym sukcesów życiem na wybiegu. Później ekran wypełnia obraz waginy w trakcie ginekologicznego badania, który płynnie przenika w kobiece oko. Odlot.
Główną bohaterką jest eksmodelka Chloe (
Marine Vacth), dziewczyna o krótkich włosach i smutnym obliczu, którą boli brzuch i która – jak sama wyznaje – czuje się pusta. Idzie więc do terapeuty Paula (
Jeremie Renier), zaś ich sesje kończą się obustronnym miłosnym wyznaniem. Ale to, z czego inni filmowcy ulepiliby zapewne pełen metraż, Ozon traktuje zaledwie jako ekspozycję. Niedługo później, jadąc autobusem, Chloe zauważa sobowtóra Paula i jej świat zaczyna chwiać się w posadach. Louis (
Jeremie Renier) również jest psychiatrą, a w dodatku bratem bliźniakiem jej ukochanego. Dlaczego więc Paul zaprzecza jego istnieniu? Jaka tajemnica z przeszłości łączy braci? Wreszcie, jaką rolę całej intrydze odgrywają koty – te prawdziwe i te wypchane? Nie regulujcie teleodbiorników, wszystko idzie z godnie z planem.
Czego tutaj nie ma! Freud i Lacan,
Polański i
Cronenberg, sztuczne penisy i sztuka współczesna, demoniczna burżuazja i duchy z głębi lasu. Zaś wszystko rozegrane w konwencji naftalinowego thrillera erotycznego; przypominające zarówno surrealistyczny wernisaż, jak i kino z pasma dla "nocnych marków".
Ozon rzeźbił już w tylu gatunkach, że zakres wykorzystanych przez niego konwencji raczej nie dziwi – ma na swoim koncie kryminał w duchu
Agathy Christie skrzyżowany z musicalem (
"8 kobiet"), stylowy film neo-noir (
"Basen"), achronologicznie opowiedzianą psychodramę (
"5x2"), baśń z domieszką naturalizmu (
"Zbrodniczy kochankowie"), a nawet bulwarową komedyjkę (
"Żona doskonała").
Całą recenzję można przeczytać TUTAJ.
***
Dla miłośników Nowych Horyzontów, a także dobrego kina w ogóle przygotowaliśmy ANKIETĘ, w której wybieramy najlepszy film poprzednich edycji festiwalu. Głosować można TUTAJ.